„Wariacje
obywatelskie”, str. 279-281
Mafia
Medialna i sądowa
ochrona Agory, „Gazety
Wyborczej” i Michnika
w Polsce w latach 2003-2009
[Grudzień 2008 - patrz:
postscriptum] W
zasadzie na tym mógłbym zakończyć swą zapowiedź wydawniczą na
2009 rok, bo to, co zamierzam wydać, będzie nosiło taki właśnie tytuł
i podtytuł. Muszę tylko poczekać na Sąd Najwyższy, który z
namysłem przygotowuje ostateczny wyrok w pierwszym i – tak się
złożyło – ostatnim nierozstrzygniętym procesie z serii spraw
wytoczonych przeze mnie dziewięciu wielkim tytułom (m.in. „Gazecie
Polskiej”, Newsweekowi”, „Naszemu Dziennikowi”,
„Polityce” i „Rzeczpospolitej”) za to, że
solidarnie odmówiły zamieszczenia płatnej reklamy o
następującym brzmieniu (cytuję co do kropki): To jest przykra
lektura dla przyjaciół Adama Michnika. Prawda o „Gazecie
Wyborczej”. Nieznane dokumenty. Świadkowie. Pierwszą w Polsce,
Europie i na świecie książkę o „GW” i jej środowisku
napisał Stanisław Remuszko. Czy masz blade pojęcie, skąd wziął się
majątek Agory?
Ponieważ P.T.
Czytelnicy niniejszych „Wariacji obywatelskich” nie mają
zapewne bladego pojęcia o co chodzi, przez szacunek Im należny
wyjaśniam:
Pod
koniec ubiegłego wieku (1999) jako naoczny świadek wydarzeń
opublikowałem wysoce krytyczną, dokumentalno-publicystyczną książkę o
Agorze, "Gazecie Wyborczej", Michniku i okolicach, w której
wielokrotnie i expressis
verbis oskarżyłem to towarzystwo nie o
jakieś duperele, lecz o konkretne czyny obrzydliwe moralnie, czyli o
"takie postępowanie lub właściwości -
cytuję z Wikipedii definicję zniesławienia -
które mogą poniżyć w opinii publicznej lub narazić na utratę
zaufania potrzebnego dla danego stanowiska, lub rodzaju
działalności". Od prawie dziewięciu lat
książka ta jest JEDYNĄ (łatwo sprawdzić w Bibliotece Narodowej)
opowieścią o narodzinach medialnego koncernu, który tak mocno
odcisnął swe piętno na współczesnej historii Polski. Książka
liczy 345 stron, doczekała się trzech wydań i sprzedała w ponad 20
000 egzemplarzy. Gdyby tam był nie to że
fałsz, ale cień cienia fałszu, wówczas dawno zgniłbym w
więzieniu lub/i poszedł z torbami wskutek sprawiedliwych wyroków
niezależnej judykatury wydanych na procesowy wniosek redaktora
Michnika i mecenasa Rogowskiego (jego prawniczych antenatów).
I
co? I nic. Nikt nigdy nigdzie nie podjął żadnej polemiki z podanymi
przeze mnie faktami i ocenami. Jednak, chroniąc „Gazetę
Wyborczą” (lub ze strachu przed nią), media en
masse, zastosowały najskuteczniejszą broń:
milczenie. Gdy przed sześcioma laty próbowałem tę ciszę
przerwać za pomocą opłaconego inseratu, odmówiło mi po kolei
dziewięć czołowych redakcji (patrz wyżej).
Żebym wiedział, ile to będzie mnie
kosztowało czasu, nerwów i pieniędzy, to bym tego nie zrobił,
ale nie wiedziałem, i 12 czerwca 2003 w warszawskim Sądzie Okręgowym
złożyłem stos JEDNOBRZMIĄCYCH pozwów przeciwko tym prasowym
cenzorom, żądając sądowego nakazu publikacji załączonego płatnego
ogłoszenia. Zarazem wystąpiłem do Stowarzyszenia Dziennikarzy
Polskich, Rady Etyki Mediów, Koleżeńskiego Sądu, Fundacji
Helsińskiej, Rzecznika Praw Obywatelskich i może nawet do wszystkich
świętych - z prośbą o interwencję w obronie wolności słowa.
Matko
Boska, co zaczęło się dziać!
TUTAJ
tego nie opowiem, ale mam zupełnie fantastyczny materiał na nową
książkę, w zasadzie gotowy gotowiec, tylko trzeba obrobić, żeby
czytało się sensacyjnie, smacznie i potoczyście. Będą gołe cytaty,
będzie po nazwiskach i będzie bez litości, a jako mały przykład
podam, że - uwaga, uwaga - negatywne
treści na temat Adama Michnika redaktora naczelnego Gazety Wyborczej
oraz wydawcy tej gazety Agory S.A. są sprzeczne z zasadami współżycia
społecznego,
co 26 września
2005 czarno na białym (tymi słowami!)
orzekł w
pisemnym wyroku Wysoki Sąd w imieniu Rzeczpospolitej Polskiej (sygn.
III C 1225, sędzia przewodnicząca Agnieszka Matlak). Jeszcze lepsze
są pisemne odpowiedzi REM, RPO, KH, SWS oraz SDP (wprost wierzyć się
nie chce!), i w nowej książce z przyjemnością przytoczę je in
extenso wraz z
detalicznymi personaliami i didaskaliami,
ale teraz proszę
o cierpliwość.
Co
stało się przez te sześć sądowo-prasowych lat? Na świecie pojawiły
się nowe państwa, weszliśmy do Unii Europejskiej, zatarły się
międzynarodowe granice, w Polsce oddano władzę z lewa (SLD) i z prawa
(PiS), upadły niektóre tytuły i pojawiły się nowe, poumierali
ważni medialni ludzie, zmieniły się linie redakcyjne i redaktorzy
naczelni, mi zaś udało się właśnie skończyć sześćdziesiątkę. Lecz
bezprecedensowy sądowy spór o cenzurowanie pozostał - ipso
facto - nierozstrzygnięty.
Choć po kilkudziesięciu rozprawach w różnych instancjach, Sądu
Najwyższego nie wyłączając, stan meczu o wolność słowa między
Remuszką a resztą medialnego świata wynosi dziś, w grudniu 2008,
prawomocne 3:3, to
jednak kluczowy wyrok naszej Nierychliwej Sprawiedliwości (wspomniana
kasacja w procesie z „Rzeczpospolitą”) zapadnie dopiero w
początkach przyszłego roku.*
Z
respektem i dobrymi życzeniami :-)
Stanisław Remuszko
___________________
* O terminie i miejscu rozprawy przed Sądem
Najwyższym nikt mnie w ogóle nie zawiadomił. 27 marca 2009 „Rzeczpospolita”
poinformowała, że dzień wcześniej ten sąd oddalił moją kasację.
Czekam na pisemne uzasadnienie i przygotowuję zapowiadaną książkę,
prawnicy zaś przygotowują pozew do Strasburga o naruszenie przez
Polskę wolności słowa.
|